Kolejny deszczowy dzień, gdy wilgoć panoszy się bezczelnie… Dziwnie się czuję w tej skrzywionej rzeczywistości, gdzie panuje nieznośny zastój, przypominający zastygłą lawę; gdzieś w środku coś się tli, coś pulsuje miarowo i nieprzerwanie, ale na zewnątrz oko męczy wkurwiający swą monotonią krajobraz wypruwania sobie flaków w robocie i opuszczania tejże z przekonaniem, że kolejny dzień kształtem będzie zbliżony do poprzedniego…
W przypływie euforii i z kawałkiem dobrej woli ze strony słońca dogrzewającego mój zjebany mózg, wszystko to wygląda bardziej znośnie, da się przełknąć; niezgoda na przestrzeń jaka mnie otacza i zestaw wykonywanych czynności w obrębie shitu zwanego życiem towarzyszą mi codziennie. Kroki stawiane tu i ówdzie z pozoru wyglądają na konsekwentne wybory podyktowane racjonalnymi przesłankami, ale to zręczne złudzenie. Nigdy nie potrafiłem grać w przedstawieniach wyreżyserowanych w reżimie decyzji podejmowanych bez żadnych wątpliwości. Natłok refleksji i ciągłe myślenie po rosyjsku przeciążają mój łeb, ale w gruncie rzeczy otrzymuję to, na co się godzę, do czego przykładam sukcesywnie rękę. Nie mam jakiegoś rezerwuaru sił niezbędnych do przeciskania się przez kolejne 24-godzinne odcinki tego serialu.
Dobrze móc Cię ponownie czytać!!! (bez względu na stan personalny) 😉
Skurwiel ze mnie, bo nie daję znaków czegoś zwanego potocznie życiem – sorry! Ale chyba Szatan mnie skarał, bo załatwiłem sobie nogę w robocie na 10 dni, hehe 🙂 → http://identi.ca/notice/79675833Mam teraz czas na nadrobienie zaległości i na wczołganie się pomiędzy Twoje pisanie blogowe – są plusy krwi, mięsa i szwów 🙂
Jakoś zmizerniałeś, chłopie!Ale jaka ulga, że żyjesz ;)Całuję mocno 🙂
o raneee Łukasz- wreszcie znalazłam jakiś (wirtualny) ślad! derw
Derw, ja tak mam… Ja znikam nie-celowo-nie-perfidnie. Musimy się spotkać, bo wspomnienia gniją. U mnie Obleśna to już mgła, a Grójecka to same miody (jeju, książki! obiady!)….. a mam tyle książek do opowiedzenia, Ciebie też chcę opowiedzieć – Tobie.Wciąż love-frienship, cokolwiek byś myślała…