na polu minowym substytutów_ kilka ruchów pozornie coś oznaczających_ niosących ze sobą jakąś złudę konkretu_ przecinki zastępują wielokropki i vice versa_ wpierdalam się w gęstą maź nie bardzo wiedząc po co_ wkurwia mnie to ponure przedstawienie ta wilgoć w głowie z zapachem stęchlizny unoszącycm się wokół_ nie przeraża mnie to że nie mam już nic do powiedzenia ale raczej to iż każde jedno wypowiedziane słowo zainfekowane jest kompletnym wyjałowieniem_ znaczenia zamieniają się w swoje przeciwieństwo a język pozostaje jedynie bełkotem czymś na kształt prehistorycznego ujadania_ nie bawi mnie już ta jednoaktówka pt.: coś jak życie_
Ja natomiast myślę, że jeszcze tkwię w tej definicji. I to czasami dość tkliwie… . Ale chuj jak to mawiają. Przyjdzie czas na kolejny level… . Yo:)