
Grml ma potencjalnie o wiele więcej możliwości. Bazuje na Debianie, zatem po instalacji (opis instalacji na dysku twardym znajduje się tutaj) mamy dostęp do bogactwa pakietów .deb i ogólnie, do całego “inwentarza” tego najlepszego z linuksów 😉 Poza tym to bardzo lekki, minimalistyczny system, świetnie nadający sie na starszy sprzęt.
Fakt, Grml, to nieco wymagające distro, pozbawione tych wszystkich “grzechotek” i “zabaweczek” GUI, tak powszechnych i – niestety – wciąż wypierających konsolowe sposoby konfiguracji (a konsola, to w linuksie, podstawowe narzędzie!). Dzięki temu jednak możemy pójść własnymi ścieżkami w kwestii konfiguracji naszego systemu, dopasowując go tylko i wyłącznie do naszych potrzeb, gustów i możliwości – pełna swoboda!
Grml jako liveCD uruchamia się w shellu, wraz z bardzo prostym, intuicyjnym wręcz menu, zawierającym elementarne skróty m.in. do konfiguracji połączenia sieciowego, uruchomienia domyślnego środowiska graficznego (jakim jest Fluxbox), zmiany języka, etc. Możemy oczywiście przejść bez ceregieli do samodzielnego administrowania systemem wedle naszych chęci i i zdolności buszowania w powłoce.
Ja postanowiłem przetestować Grml z poziomu mojego Aptosida, poprzez Qemu, całkiem miły emulator i wirtualizer. Kilka banalnych kroków i… mamy linuksa w linuksie 😉
Najpierw ściągamy obraz .iso Grml (np. stąd) i dla pewności sprawdzamy sumę kontrolną pliku, z sumą dostępną na stronie, z której pobieraliśmy obraz, wydając w konsoli komendę:
$ md5sum /plik/z/sumą/kontrolną.md5sum
# apt-get update
# apt-get install qemu
$ man qemu
Przystępujemy do odpalenia naszego emulatora z systemem Grml:
$ qemu -cdrom /dev/hdc
$ qemu /ścieżka/do/grml.iso